niktt niktt
250
BLOG

Anioły i trędowaci z Rouen

niktt niktt Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

 

Zapada wieczór w Rouen.

Jesteśmy już bardzo zmęczeni całodziennym przeciskaniem pomiędzy szarymi płaszczyznami powykrzywianych szachulcowych ścian, wypatrywaniem znaczeń w boskiej ornamentyce gotyku, odgadywaniem wyrazu kamiennych twarzy kościelnych rzygaczy. Jesteśmy bardzo zmęczeni! Poszukujemy więc jakiegoś maleńkiego choćby światełka w kolejnej wąskiej przestrzeni ulic. Poszukujemy miejsca wytchnienia.

I oto trafiamy na nieczynny, niezwykle bogaty kościół należący niegdyś do zlikwidowanego opactwa St. Ouen. Można tam wejść i napawając się bogactwem niegdysiejszej żarliwości w wierze, obejrzeć artystyczną wizję pana artysty Duchampa.

Ów artysta – nie wiedzieć czemu – w jednej z kaplic umieścił paskudnego czerwonego konia, zaś resztę kościelnej przestrzeni upstrzył płachtami z napisami o niepojętej treści. Poza koniem także inne dzieła żadnych istotnych doznań estetycznych we mnie nie wywołały.

Natomiast ten przepiękny kościół, od dawna nieużywany i zapomniany, z zakurzonymi i na wpół rozebranymi w licznych kaplicach ołtarzami, ze zdjętymi z wysokości i postawionymi na ziemi niczym nieloty aniołami, robił niesamowite wrażenie. Wrażenie przygnębiające.

Niby oczywistym jest, że to taki sam opuszczony dom jak osierocone mieszkanie mej zmarłej matki. Niby oczywistym jest, że opuszczenie jest nieuchronne, a sztafaż z tym związany, nieunikniony. A pomimo tego owe zakurzone, zmurszałe i od dawna nieużywane ołtarze, te pozrywane i poniewierające się po kątach ornamenty sacrum dewastują nasze pojęcie boskości.

W istocie bowiem owo zniszczenie dotyka nie tylko materii tego kościoła, ale także i nas. Oba wnętrza w podobny sposób ulegają takiej samej, bolesnej dewastacji.

We Francji kościoły w dużej mierze przestały pełnić funkcje sakralne. W wędrówce po tym kraju porzucone kościoły spotykałem często. Moja słabnąca wiara jakoś dziwnie współgra ze stanem tych kościołów odchodzących w mrok.

Tuż przed zmierzchem trafiamy na dziedziniec Szkoły Sztuk Pięknych, który przed laty był cmentarzem dla trędowatych. Lokowano tam, a potem grzebano dotkniętych tą zarazą.

Jest absolutna cisza. Miasto Rouen powoli zapada w mrok. Wokół drewniane zabudowania złożone w czworobok, pełne pokrzywionych obramowań okien i drzwi szczelnie zamykają ponury dziedziniec. Ich belki są rzeźbione, rzeźbienia przedstawiają czaszki i piszczele. Bardzo wiele czaszek i bardzo wiele piszczeli. A po środku kamienny obelisk ze stalowym krzyżem na zwieńczeniu. Może kiedyś stały tu ławki, na których trędowaci czekali na śmierć.

I wtedy przypomniał mi się szpital dla obłąkanych w prowansalskim Arles, gdzie umieszczono Van Gogha. Tam był bardzo podobny dziedziniec. Lecz tamten był kolorowo ukwiecony. Ten jest szary i ponury.

Widać obłąkanym żyło się we Francji lepiej, niż trędowatym.

Zobacz galerię zdjęć:

niktt
O mnie niktt

mam wątpliwości

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości